Filologia angielska, czyli droga do sukcesu
Angielski to najbardziej powszechny i dominujący język komunikacji międzynarodowej. Posługuje się nim ponad miliard ludzi na świecie. To język nauki, wspaniałej literatury, kultury i biznesu. Dyplom filologii angielskiej jest przepustką do wielu różnych zawodów. – Anglista zawsze znajdzie pracę, co do osób o wykształceniu technicznym już nie jestem taka pewna – mówi dr Irena Księżopolska – anglistka, wykładowca literatury w Akademii Finansów i Biznesu Vistula, wielbicielka i znawczyni twórczości Vladimira Nabokova.
Czy filologia angielska – to dziś dobra inwestycja?
– Świetna! Filolog, to zawód otwarty, który nie ogranicza, anglista zawsze dostosuje się. My tego właśnie uczymy, żeby adaptować się do sytuacji, myśleć kreatywnie. Wyniesiona wiedza przydaje się wszędzie.
Słyszę po akcencie, że nie jest Pani Polką?
– Jestem z Kijowa. W Polsce mieszkam od 20 lat.
Czytaj mniejCzy filologia angielska – to dziś dobra inwestycja?
– Świetna! Filolog, to zawód otwarty, który nie ogranicza, anglista zawsze dostosuje się. My tego właśnie uczymy, żeby adaptować się do sytuacji,…
Czuje się Pani Ukrainką?
– Nie, czuje się obywatelką świata. Nie mam tożsamości narodowej. Zajmując się innymi językami i mieszkając w kraju, który nie jest krajem mojego urodzenia, tożsamość się zmienia – albo wszystkie kultury są moje, albo żadna. Maturę zrobiłam w Kijowie, a potem były już studia w Polsce. Miałam studiować filologię rosyjską, ale to był taki okres, kiedy ten kierunek powoli znikał z uniwersytetów w Ukrainie. Ostatecznie wybrałam anglistykę.
Kiedy zdecydowała Pani, że chce wykładać, pracować ze studentami?
– Zawsze chciałam pisać o literaturze. Po to zrobiłam doktorat. Potem poprowadziłam kurs na temat twórczości Nabokova w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Jeśli studentów interesowała ta tematyka, zapisywali się. Ten kurs pokazał mi, że chcę uczyć, że to jest moje, że chcę w tym zostać. Nigdy już nie miałam możliwości, żeby skupić się tylko na Nabokovie, natomiast jego twórczość zawsze gdzieś się pojawia na moich zajęciach. Nabokov jest takim pisarzem, od którego nie da się uciec, to jest obsesja. Jeśli ktoś się zajmuje Nabokovem – to jest na zawsze.
Dlaczego właśnie Nabokov – autor słynnej „Lolity” tak Panią fascynuje?
– Przyciągnął mnie jego niesamowicie bogaty i obrazowy język. Czytałam go najpierw po rosyjsku. To był pierwszy pisarz, który zmusił mnie, aby zobaczyć świat tak bardzo szczegółowo stworzony, że chciało się go oglądać przez lupę. Kiedy wróciłam do Nabokova po latach, głęboko zaintrygowały mnie podejmowane przez niego wątki – nostalgiczna pamięć, która tworzy, a nie odtwarza świat, unikalność i ulotność każdej chwili istnienia, uwikłanie istoty ludzkiej w czasie i przestrzeni, problemy autorskiej dominacji i wolności, pytanie o istnienie wzoru narzuconego z góry, w ludzkim życiu. A potem odkryłam, jak wielopoziomowe są te teksty. Chociaż w krytyce można przeczytać, że Nabokov to autor apodyktyczny, dyktator w swoim świecie – sam też tak żartem o sobie pisał – jest to jednak literatura całkowicie otwarta dla interpretacji, wręcz zapraszająca czytelnika, by został detektywem, szukającym ukrytych znaczeń. Nigdy nie mam poczucia, że już znam tę czy inną powieść – jest to wciąż niezbadany teren, do którego chce się wracać.
A jak Nabokova odbierają Pani studenci?
– Nabokova się nie wykłada, ale odkrywa – za każdym razem, kiedy zaczynamy o nim mówić. Studenci uczą się przede wszystkim odnajdywania coraz to nowych warstw znaczeniowych w tekście, czytania w sposób całkowicie otwarty, stawiania pytań, zagłębiania się w tekst jak w inny świat, który rządzi się własnymi regułami, które dopiero należy poznać. Uczą się czytania hiper-uważnie. Robią mapy interakcyjne wszystkich miejsc, w których dzieje się akcja, to pomaga im wejść w ten świat i znaleźć elementy, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka. Przygotowujemy bardzo dokładną chronologię wydarzeń i profilujemy bohaterów – prawie tak, jak robi to policja. Taka literatura uwodzi każdego, kto jest ciekawy świata, kogo bawi układanie własnych hipotez nt. zawartości przeczytanego tekstu. Miałam to szczęście, że właśnie z takimi studentami dotychczas się spotykałam.
Filologia angielska to jednak nie tylko studiowanie literatury, ale nauka języka. Czy są nowe metody nauczania?
– Teraz na anglistyce zrezygnowaliśmy z klasycznych wykładów. Dziś często robi się kurs oparty na projekcie. Idealnie jest, gdy ten projekt ma zastosowanie w świecie realnym i możemy razem ze studentami opracować dokumenty. Gramatyka jest u nas praktyczna – przez 6 semestrów, ale nie zasady ogólne, lecz cały czas ćwiczenie. Wykorzystujemy multimedia. Uczymy studentów słuchania, ale w taki sposób, by od razu wyciągali informacje, segregowali je i organizowali w jakiś schemat, by potem móc do tego sięgnąć. To bardzo się przydaje w każdej rozmowie biznesowej, czy naukowej. Opowiem anegdotę. Kiedy przyjechałam do Polski i poszłam na egzamin w British Council z listeningu, czyli ze słuchania, dostałam zero punktów, chociaż już bardzo dobrze mówiłam po angielsku. Ja po prostu nie umiałam się skupić. Słuchałam ogólnie, nie umiałam wyłapać szczegółów, zidentyfikować krytycznych punktów w rozmowie, a to jest bardzo ważne i my tego uczymy. Zajęcia tłumaczeniowe, to jest głównie praca z tekstem. Mamy też kurs z tłumaczenia ustnego. Uczymy studentów, że do każdego zadania mogą przygotować się wcześniej i opanować konkretną terminologię.
Co wyróżnia filologię angielską w Akademii Finansów i Biznesu Vistula?
– Zajęcia są bardzo ukierunkowane na praktyczną wiedzę i znajomość języka. W programie mamy 5 semestrów Business English. Poza tym stawiamy na projektowe podejście do kształcenia. W tym roku mamy kurs, który jest częścią praktyk. Zajęcia są prowadzone przez wykładowców na uczelni, ale to są warsztaty oparte na realnych projektach, które dostajemy od firm zewnętrznych. Takie doświadczenie sprawia, że studenci bez trudu odnajdują się potem w pracy, bo wiedzą, jak wygląda projekt i zarządzanie nim, jakich umiejętności potrzebują. W tym roku będziemy pracować nad dokumentami Unii Europejskiej, nad specyfikacjami do przetargów – to zadanie wymagające językowo. Tłumaczymy umowy. Pracujemy z materiałami medycznymi, prawniczymi czy technicznymi. Praca musi być wykonana na wysokim poziomie, by firma była zadowolona. Na przykład tłumaczymy jakąś dużą umowę licencyjną, 20 stron drobnym druczkiem. To są bardzo trudne teksty. Albo dostajemy teksty marketingowe – aby firma chciała je umieścić na swojej stronie muszą być dobrze napisane i działać na odbiorcę. W tym celu staramy się rozwijać kreatywne zdolności studentów. Świetnie im to idzie również w innych obszarach. Podczas zajęć, które prowadziłam z filmowych adaptacji dzieł literackich, jedna ze studentek napisała genialny scenariusz do opowiadania Iana McEwana
„Dead as They Come” – w mojej opinii nadaje się do Hollywood. Posiadamy specjalistów od tematyki filmowej, stąd proponujemy sporo dodatkowych zajęć właśnie z filmu.
Ważnym elementem kształcenia w Akademii Finansów i Biznesu Vistula są praktyki. Jak to wygląda na anglistyce?
– Najpierw są warsztaty na uczelni, a potem studenci mają 120 godzin pracy jako stażyści w różnych firmach. Ja pracuję w firmie zajmującej się dystrybucją naukowych zagranicznych publikacji i szukam teraz osoby, która zajmie się bazami danych. To pozwoli też poznać stronę sprzedażową – jak uzyskuje się dostęp do bazy danych i co jest potrzebne – krok, po kroku. Zresztą prowadziłam zajęcia z zarządzania zasobami treści. Studenci uczyli się tego, jak odnaleźć się w morzu informacji, jak odróżniać źródła wartościowe od drugorzędnych, a również jak wygląda rynek wydawniczy, jakie są trendy. To ogromny, ciekawy segment, w którym można doskonale rozwijać się zawodowo. Stażystów przyjmują też inne firmy wydawnicze, w tym międzynarodowe.
Czytaj mniejWażnym elementem kształcenia w Akademii Finansów i Biznesu Vistula są praktyki. Jak to wygląda na anglistyce?
– Najpierw są warsztaty na uczelni, a potem studenci mają 120 godzin pracy jako staż…
A co z miękkimi kompetencjami? Dziś to niezwykle ważne.
– Na ten obszar kładziemy szczególny nacisk. Studenci poznają strategie retoryczne, uczą się prowadzenia dyskusji i argumentacji. To jest potrzebne w każdej pracy – nieważne czy będą pracować w biznesie czy udzielać się w polityce. Uczymy ich też pisać, formułować myśli i myśleć krytycznie, analizować tekst z różnych stron. Studia filologiczne świetnie do tego przygotowują. Ale bodajże najważniejsze jest to, czego możemy się nauczyć poprzez literaturę: jak zrozumieć drugą osobę. Czytając, wchodzimy w skórę postaci literackich i mamy szansę przeżyć coś, co nigdy nie przytrafi się nam samym, zobaczyć świat poprzez inne oczy. To nauka empatii.
Czytaj mniejA co z miękkimi kompetencjami? Dziś to niezwykle ważne.
– Na ten obszar kładziemy szczególny nacisk. Studenci poznają strategie retoryczne, uczą się prowadzenia dyskusji i argumentacji. To jest p…
Akademia Finansów i Biznesu Vistula jest najbardziej umiędzynarodowioną uczelnią w Polsce. Jak Pani to postrzega?
–Wyróżniające jest indywidualne podejście. Dużą rolę odgrywają relacje wykładowców ze studentami. Staramy się nawiązać z nimi osobisty kontakt. Pomagamy im odnaleźć się w Polsce i zadomowić. Trzeba podkreślić, że jest to środowisko, w którym natychmiast ludzie uczą się tolerancji i radzenia sobie w sytuacjach, których nie rozumieją, bo dotyczą kultury im nieznanej. Od lat wykładam twórczość Johna Miltona. W jego „Raju utraconym” Szatan jest bohaterem de facto pozytywnym – wielkim buntownikiem przeciwko totalnej tyranii Boga. Ta postać przemawia do polskiej, europejskiej wrażliwości. Zazwyczaj nie musiałam specjalnie angażować się, by studenci to zobaczyli. W tym roku miałam cała grupę muzułmańską. To inna kultura, inne konteksty. Oni widzą, że ten Szatan jest buntownikiem, ale dla nich nie ma w nim nic przyciągającego. To była dla mnie lekcja: jak pomóc studentom postrzegać wydarzenia poematu nie w kategoriach religijnych, lecz literackich.
Na filologii angielskiej studenci uczą się też drugiego języka obcego do poziomu B2. Jakie to języki?
– Chodzi o to, by studenci poznali podstawy tego drugiego języka, aby potem mogli go rozwijać. To daje im jeszcze szersze możliwości. Jeśli ktoś stara się o pracę i zna drugi język, to jego zarobki są o 30 proc. wyższe. Mogą więc uczyć się hiszpańskiego, niemieckiego i chińskiego.
Warto więc dziś studiować anglistykę?
– Oczywiście, że warto. Ja zawsze bronię humanistyki. Widzę tendencje, żeby ją zmarginalizować, ale humanista, filolog zawsze znajdzie pracę, co do osób o wykształceniu technicznym, już nie jestem taka pewna.
Czytaj mniejNa filologii angielskiej studenci uczą się też drugiego języka obcego do poziomu B2. Jakie to języki?
– Chodzi o to, by studenci poznali podstawy tego drugiego języka, aby potem mogli go rozwijać…
Więcej o studiach:
współfinansowane ze środków Unii Europejskiej
Akademia im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku
Szkoła Główna Turystyki i Hotelarstwa Vistula